poniedziałek, 9 listopada 2015

przykry piątek

Ostatnio mam dość kiepskie dni. Tu nie chodzi nie tylko o szkołę i to co się dzieje w niej (ale to też). Głównie chodzi mi o jedno wydarzenie...wydarzenie z piątku. Ponieważ w piątki kończę lekcje podobnie do mojej mamy do umówiłyśmy się, że będzie po mnie przyjeżdżać. Tak też było w ten piątek. Wuefista wypuścił nas trochę szybciej więc czekałam przed szkołą na mamę. Coś tam sobie grzebałam w telefonie i gdy mama po mnie podjechała zerknęłam tylko, która jest godzina i niczego nieświadoma wsiadłam do samochodu. Jadąc nową obwodnicą chciałam zrobić snapa, ale nie czułam telefonu w kurtce. Powiedziałam do mamy: "nie wiem gdzie on jest, poszukam pod Lidlem" (bo przecież zdarza się nie czuć telefonu w kurtce). Podjechałyśmy, rozpięłam się i co? Nadal go nie czuję w kurtce. Sprawdzam w spodniach, nic. Przeszukałyśmy auto, nic. Wywaliłam wszystko z plecaka, nie ma! Wpadłam w panikę. Szybko zapakowałyśmy się do samochodu i wracamy pod szkołę. Telefonu nie ma. Nawet dzwoniłam do siebie, wysłałam sms (żeby mi przynajmniej odesłał kartę SD bo jest dla mnie ważna). Zadzwoniłam do taty i poprosiłam żeby zablokował mój telefon, bo go zgubiłam (po tych słowach się rozpłakałam). Gdy wróciłam do domu, napisałam jeszcze na spotted: Przemyśl o tym co się stało (również o tej karcie). Ale najprawdopodobniej po telefonie i wszystkim... . Kartę mam wyrobioną, telefon też mam, więc jak go zresetuję to snapy będą. Najbardziej jest mi szkoda snapów z Francji, bo ich nie zapisałam na laptopie (a miałam nawet na nie folder). Nawet teraz go to piszę to jest mi ciężko się powstrzymać od płaczu, bo tam było bardzo dużo ważnych zdjęć dla mnie (chociaż najważniejsze i tak się uratowało).

 A jeszcze niedawno wracając autobusem do domu rozmyślałam o tym, że nagromadziło mi się dużo snapów z października i przydałoby się je opublikować.

Jak to się stało? Przypuszczamy z mamą, że musiał mi się wysunąć z kieszeni przy wsiadaniu do samochodu... a, że zatrzymały się za nami dwa samochody, grało radio to nie usłyszałam jak spadł. Tak czy inaczej jest mi bardzo przykro (że nie ma uczciwych ludzi), że tak się stało. Teraz staram się powoli zapomnieć, ale gdy leże sama w pokoju czasem mnie bierze na rozmyślanie i moje pytanie wtedy brzmi: Dlaczego ja? 

Nie musicie tego czytać bo zdaję sobie sprawę, że jest tego dużo, ale musiałam gdzie napisać to wszystko co mam teraz w głowie. 

P.S: Obiecuję wam, że następne wpisy będą pogodnie, ponieważ mam kilka rzeczy do pokazania, a poza tym moja siostra wróciła z obozu tanecznego w Niemczech i przywiozła całą masę słodyczy. Przywiozła mi również przegenialną rzecz (za którą jeszcze raz jej dziękuję!), którą pokażę na dniach:). 

Do napisania!

4 komentarze:

  1. Ja miałam podobną sytuację dzisiaj - telefon musiałam trzymać w kieszeni bluzy, ponieważ w spodniach nie miałam kieszonek. Na bluzę zrobiło się w szkole zbyt ciepło, więc ściągnęłam ją i zawiesiłam na krześle. Na kolejnej lekcji okazało się, że nie mam telefonu! Byłam bliska płaczu i zawału, a tu okazało się, że telefon... zwinął mi mój kumpel. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sie zdarza. Nie ma co sie zalamywac i isc dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. współczuję :/ mam nadzieję, że telefon się znajdzie

    adgam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie zgubiłam telefonu, ale mam tam zdjęcia które nie chciałabym by dostały się w czyjeś ręce.. szkoda :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!♥
-odwiedzam każdego kto zostawi po sobie ślad.
-jeśli spodoba Ci się mój blog po prostu go zaobserwuj :)